ROBIĄC UŻYTEK. ŻYCIE W CZASACH POSTARTYSTYCZNYCH SKŁADA SIĘ Z WYSTAWY ORAZ PROGRAMU PUBLICZNEGO, W KTÓRYCH BIERZE UDZIAŁ PONAD STU UCZESTNIKÓW

O wystawie

Architektura
O wystawie

fot. Daniel Chrobak

Jakiekolwiek poszukiwania muzeum 3.0, które wykraczają poza instytucjonalną rutynę, muszą znaleźć odpowiednią formę architektoniczną. Gmachy pojęciowe sztuki współczesnej, pomimo swojego pozornie efemerycznego statusu, materializują się przecież w architekturze wystawienniczej. Biały sześcian jest tylko pozornie neutralny. Kształtuje relacje pomiędzy odbiorcą i dziełem sztuki. Przyjmowane przy planowaniu wystaw konwencje architektoniczne mają na celu wytworzenie warunków sprzyjających kontemplacji i celebracji autonomicznych artefaktów oraz, pośrednio, ich autorów. Są to „wystawy rzeczownikowe”, jak to określił Maciek Siuda, główny architekt wystawy. Jednak celebracja autorów czy fiksacja na obiektowości pozostają tylko arbitralnymi konwencjami artystycznego mainstreamu, który pozostaje jednym z wielu możliwych środowisk podtrzymujących sztukę. Ażeby uchwycić dynamikę życia w epoce postartystycznej Robiąc użytek stała się wystawą budowaną z „czasowników”.

Pierwsze piętro pawilonu Emilia zostało potraktowane nie jako świątynia sztuki, ale raczej wielofunkcyjna przestrzeń publiczna. Jej podział funkcjonalny odpowiada różnym, potencjalnym formom robienia użytku z prezentowanego materiału. Na wstępie użytkownik zapoznaje się z ogólnymi założeniami wystawy, z jej leksykonem oraz postartystyczną gramatyką. W części wystawienniczej czyta i ogląda zebrane raporty. W warsztacie wykonuje się instrukcje, czy wręcz realizuje niektóre z raportów, prezentowanych później na wystawie. Audytorium służy za generator kolektywnej wiedzy, miejsce, gdzie przekazuje się informacje, przestrzeń dyskusji i autorefleksji. W otwartym biurze zespół kuratorski przygotowuje program, redaguje wystawę, uzgadnia koncepcje, organizuje spotkania. Można się tam napić kawy przygotowywanej w aneksie kuchennym, gdzie serwowane są też posiłki. W części relaksacyjnej, zbudowanej dzięki współpracy z warszawskim Ogrodem Botanicznym, można wyciszyć się i wypoczywać, wspólnie albo osobno.

Większość elementów małej architektury – gabloty, ściany, platformy na rośliny, scena, stoły czy ławki w biurze – są zbudowane z pozostałości po wystawach organizowanych uprzednio w pawilonie Emilia. Meblarski recykling pozwolił nie tylko na daleko idącą racjonalizację kosztów, zarówno finansowych, jak i ekologicznych. Formuła ta, stosowana konsekwentnie, była także architektonicznym wyrazem założeń projektu, który zamiast burzyć stare gmachy pojęciowe, buduje nowe z resztek pozostałych po ich powolnej acz nieuchronnej erozji. Poza tym, większość elementów architektury wystawienniczej została umieszczona na kółkach, których zakup w liczbie trzystu pięćdziesięciu stanowił największą inwestycję materiałową w budżecie wystawy. Dzięki temu prostemu zabiegowi konfiguracje przestrzenne zyskały niezmierną lekkość. Wystawa, biuro, czy audytorium łatwo podlegają modyfikacjom, co odpowiada dynamice projektu, który zamiast tkwić spetryfikowany w jednej, rzeczownikowej formie, rozwija się w czasie aż do swojego zakończenia.

Dokumentacja fotograficzna wystawy